Lecimy z elektryką i hydrauliką we wnętrzu naszej Kendry. Peszla ubywa w tempie zastraszającym, podobnie jak przewodów. Nawet nie chcę liczyć tych metrów... Kanaliza i woda też się rozkłada, ale tylko tyle, by w tynkach nie przeszkadzać. A te musieliśmy przesunąć o dwa miesiące - zamówiony jeszcze w tamtym roku pan tynkarz powiedzial że mu się ekipa rozsypała i nie przyjdzie. A jak przyjdzie, to we wrześniu. Co było robić, trzeba było poszukać nowej ekipy. Najlepiej sprawdzonej i na już. Mission impossible. Więc będą dobrzy, ale na czerwiec. To nasza pierwsza obsuwa z wykonawcą podczas budowy. Pierwsze koty za płoty, więcej ich nie chcemy. Czekamy, ale nie próżnujemy.
A pewnego dnia ni z tego, ni z owego, pojawiła się ona - jejmość skrzynka elektryczna :) Będziemy mieć swój prąd!